czwartek, 20 listopada 2014

Środa - dzień piąty


Rano -woda z cytryną i sok z marchwi jabłka i kapusty. Ja lubię takie zestawienie, Artek chyba średnio ale nie protestował ;) Do pracy dostał krem z buraków z wczoraj i leczo oraz dwa jabłka.

Ja jadłam w ciągu dnia:

krem z buraków,

surówkę z kapusty kiszonej, jabłka i marchewki,

surówkę z sałaty masłowej, roszponki, pomidorów i czerwonej cebuli,

surówkę ze szpinaku, pomidorów i cebuli,

zupę z marchwi, dyni i imbiru – cudowna i także brak tłuszczu jej nie szkodzi. Wiem, że dla zwolenników Montignaca taka zupa jest niejadalna, ze względu na gotowaną marchew, na dodatek zmiksowaną ;) Ale ja tę zupę po prostu uwielbiam. A kolor ma obłędny! Przesadziłam trochę z imbirem, była gorzkawa.

Ugotowałam tez zupę selerową z chrzanem i szpinakiem. Chrzan sama tarłam bo te w słoikach to mają więcej dodatków niż tego niby-podstawowego składnika. Zupę gotowałam według przepisu z bloga „dieta warzywno-owocowa” ale oczywiście trochę zmieniłam. Wyszła całkiem niezła.
Ponownie odstawiłam vegetę i postanowiłam odzwyczajać się od soli. Do tej pory soliłam sporo. Teraz jak ugotowałam te zupy to Artek musiał sobie dosolić, choć sam solił zawsze mniej niż ja. Spróbuję przyzwyczaić się do małej ilości soli. Podobno potrzeba tylko 72 godzin na to. Zobaczymy... ;)

Samopoczucie – bez szału. Trochę jestem rozczarowana, bo na razie nie odczuwam jakichś spektakularnych efektów. Ludzie piszą, że czują się na tej diecie rewelacyjnie. Ja tam czuję się tak jak zwykle, tylko trochę osłabiona. Czy to znaczy że zawsze przed dietą czułam się rewelacyjnie? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz