Jak
co dzień zaczęliśmy od wody z cytryną
Na
śniadanie zjedliśmy:
- gotowaną na parze rzodkiew białą posypana kiełkami słonecznika – okropne
- surówkę z młodego szpinaku z pomidorkami i czerwona cebula - nadal pyszna
- surówkę z białej kapusty marchwi i jabłka - da się zjeść
- popiliśmy sokiem pomidorowym z kartonu
Po
śniadaniu Artek zaniemógł. Miał mega gigantyczny ból głowy z
nudnościami. Przeleżał w łóżku, zdychając, praktycznie cały
dzień. Nie jadł ze mną obiadu. Był na granicy załamania. Ale w
końcu po panadolu jakoś ten ból zelżał i wieczorem chłopak
wrócił do życia. Zdecydował, że walczy dalej. :)
Mój
obiad składał się z:
- zupy cukiniowej - całkiem niezła
- gotowanych buraków wydrążonych i nadziewanych pokrojonymi drobno warzywami z wywaru na zupę (marchew, pietruszka, seler) – całkiem całkiem
- naprędce znalezionej w sieci surówce z papryki czerwonej, żółtej, ogórka kiszonego i cebuli – całkiem zjadliwe dzięki ogórkom, choć nie lubię surowej papryki
- surówce z czarnej rzepy i marchewki. Rzepa trafiała się jakaś stara i nawet po sparzeniu była bardzo ostra w smaku. Surówka do d..
Kolacja:
- ugotowałam zupę brokułową tylko z cebuli i brokuła (pyszna za sprawą vegety, złamałam się, choć miałam jej nie używać). Jakoś zupy mi najlepiej wchodzą.
- Upiekłam wydrążone jabłka (szara reneta) wypełnione malinami i odrobina ksylitolu. Pyszne!
Poza
tym ugotowałam leczo z papryki czerwonej i żółtej, cukinii i
pomidorów oraz czerwonej cebuli. Artek je doprawił czosnkiem
niedźwiedzim i zwykłym, odrobiną ziół prowansalskich , łagodna
papryką i pieprzem kajeńskim. Z vegetą smakuje lepiej ;) Leczo
jest na poniedziałek do pracy.
Samopoczucie - hmmm, nic generalnie dziwnego nie czuję. Jakbym w ogóle nie zmieniła diety. Na pewno jest to kwestia dobrego przygotowania. Wieczorem bolał mnie migdałek na którym mam retencję. Może się wyleczy?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz